Bitwa o zaświaty

Ze źródeł zbliżonych do pałacu (oni też nieopatrznie zostawiają uchylone okna), wiemy, że wiedeńskie Ministerstwo Spraw Wewnętrznych i Ministerstwo Spraw Zagranicznych starły się w kwestii, kto ma mieć jurysdykcję nad zaświatami. Sprawa rozgorzała po fali modnych ostatnio seansów spirytystycznych, w czasie których objawiały się tabuny zmarłych obywateli.

Minister spraw wewnętrznych, Otto von Unterstinkenbrunn, upiera się, że duchy stanowią wewnętrzną sprawę państwa. — Nasze granice obejmują również życie pozagrobowe – podkreślał. – Duchy te to przecież dawni obywatele Cesarstwa! — Unterstinkenbrunn argumentuje, że to niepowtarzalna szansa na „nowy typ kolonii”, zyskowną i dostępną bez kosztów podróży. — Duchy nie wymagają płac, za to ich wiedza i doświadczenie stanowiłyby bezcenną pomoc w działaniach wojskowych i technologicznych.

Jednak Ministerstwo Spraw Zagranicznych nie chce ustąpić, argumentując, że „zaświaty to inna domena, nie do końca dostępna bez negocjacji międzynarodowych”. Minister Viktor Külföldön zauważył: — To już nie jest kwestia wewnętrzna, gdy kontaktujemy się z mieszkańcami innych wymiarów. Duchy to byty graniczne, i tu konieczne są umiejętności dyplomatyczne! To może być nasz najlepszy produkt eksportowy, technologia przyszłości, przesyłanie danych na odległość!

Mieszkańcy Monarchii także są podzieleni. Już pojawili się przeciwnicy masowego wywoływania zmarłych. — Nie po to ich się niejednokrotnie ukatrupiało — mówi nasz anonimowy informator z krakowskiego Kazimierza — by teraz mogli sobie, ot tak, wracać i się po prostu panoszyć i odzyskiwać spadki. Przecież to uderza w fundamenty państwa i układów społecznych!

Na zdjęciu: Von Unterstinkenbrunn i Külföldön walczą o rząd dusz


O jedno kichnięcie za daleko

Dom Dekadencji opanowały złe duchy. Słychać dziwne hałasy, trzaskanie okien, odgłosy kroków i wrzaski. W powietrzu unosi się zapach spalenizny, pękają szyby. Niektórzy mówią, że to przeze mnie.

Ignacy Herrgott

Wszystko zaczęło się w zeszły wtorek, gdy przybyła tu grupa okultystów. Na ich czele kroczyła wróżbiarka Eleonora Bławatska, znana z wywołania ducha cesarzowej Sissi. To w czasie jednego z jej seansów spirytystycznych, zmarła monarchini miała orzec sentencjonalnie: „im więcej ludzi ma myśli samobójcze, tym mniej ludzi mam myśli samobójcze”, po czym zniknęła.

Pozostali członkowie grupy znani byli z dematerializowania przedmiotów, głównie portfeli i kosztowności.

Drodzy Czytelnicy, postanowiłem sprawdzić, co się tam dzieje. Wskoczyłem przez okno i skryłem się za kotarą.

Zobaczyłem cień Bławatskiej, przed nią leżało pudło pełne spodków. Mamrotała coś o wzywaniu duchów, miała ich całą listę, korzystała z książki telefonicznej. Gdy była przy literze K, kilka spodków zaczęło drżeć, a obrazy na ścianach poruszać się. Wiatr gwizdał w uszach, a zegar stojący w kącie pokoju nagle przyspieszył i wskazówki zaczęły pędzić wokół tarczy.

— Kiiiiiiich!

To ja, zza kotary. Małe kichnięcie od przeciągu, leciutkie jak muśnięcie skrzydłami motyla. Niby nic, zwykła fizjologiczna reakcja organizmu, ale wtedy właśnie rozpętało się piekło.

Coś świsnęło, wrzasnęło, jakby rozsypywał się domek z kart wielkości katedry. A potem ukazał nam się nietoperz, który miał cień dwugłowego orła w koronie. Po chwili wszystko ustało. Choć mnie już tam dawno nie było. Wyskoczyłem przez okno.

A teraz? W nocy obrazy ciągle falują, okiennice trzaskają. Zapach spalenizny miesza się z wonią potu, alkoholu i śledzi. Te ostatnie to już jednak nie duchy. W Domu Dekadencji pojawił się inspektor Matthias Winkler, który wpadł na trop. Podczas wnikliwej analizy jednego z obrazów odkrył przywiązaną do niego żyłkę. Śledztwo trwa.


Raz, dwa, gleba

Właściciele firmy Totengräber i Synowie szanują ludzi, którzy nawet po śmierci nie mają chwili do stracenia. To właśnie dla nich powstała nowa usługa.

“Wkopiemy cię w kilkanaście minut. Na sztywno”.

Oczywiście nie obyło się bez zgrzytów. Od kiedy Totengräberowie wprowadzili ekspresowe usługi pogrzebowe, nieraz zdarzało się, że przybywali na miejsce o wiele wcześniej niż zjawiał się tam płatny zabójca.

Czasem robiło się niezręcznie, bo nie byli mistrzami small talku. Zatem na pytanie zaskoczonego klienta: — O co chodzi? Co panowie tak milczą, jak grób? — odpowiadali tylko: — No właśnie my w tej sprawie.


Margit przepowiada pogodę

W tym tygodniu całe Austro-Węgry znajdą się w zatoce telekinetycznej z układem frontów telepatycznych. W poniedziałek nad Bohemią pojawi się front jasnowidzenia. W który poniedziałek? Drodzy Czytelnicy, sami będziecie wiedzieć.

W Galicji i Lodomerii nasilenie prekognicji, z miejscowymi i niewielkimi jasnowidzeniami, a w górach pirokinezą. Od Banatu zacznie napływać teleportacja. Pojawi się zatem natychmiast w Siedmiogrodzie i Tyrolu.

Nad Nizinę Panońską zacznie napływać lewitacja, szczególnie w okolicach Balatonu. W związku z tym niewykluczone są lokalne uniesienia.


Najbardziej odnajduję się w zabawie w chowanego.

Hipolit Świnka-Niedołóż
Kronika kryminalna inspektora winklera

Gdyby tylko Herr Moltke przeżył to spotkanie, pewnie chętnie opowiedziałby, jak się uśmiał na widok czaszki z wąsami.