Dzień dobry, Austro-Węgry!
Oto Herrgott Universum, gazeta bardziej żywiołowa niż Marsz Radetzky’ego, pełna historii zapierających dech niczym szmatka nasączona eterem, gdzie humor jest czarniejszy od czekolady na torcie Sachera.
Gdyśmy poszli do ataku
Wioł przed nami, Herrgott, wróg
Teraz, Herrgott, mom złote medale
Ale, Herrgott, ni mom nóg.
Tak śpiewają żołnierze austro-węgierscy wracający z frontu, gdzie służą Najjaśniejszemu Panu „do rozerwania ciała”. Jak można się domyślać, niektórzy wojacy zmieniają „Herrgott” na inne słowo, niegodne monarszych ust. Bo tacy już ludzie są.
Taka też jest ta gazeta.
Po pierwsze z przymrużeniem oka, bo wszystko co mówię jest z przymrużeniem oka (wczoraj dostałem lewego sierpowego i powieka strasznie mi spuchła).
Po drugie, nie możemy inaczej, kiedy miejscem akcji jest Monarchia Austro-Węgierska – rozedrgana, pełna paradoksów i przyjazna jak komisja poborowa. To kolos na glinianych nogach, który balansuje gdzieś pomiędzy upadkiem a splendorem.
To ziemia okrutna, jak ten pożar w Gorlicach, co strawił wszystko oprócz urzędu skarbowego. Państwo, gdzie syfilis nazywa się pieszczotliwie ospą miłosną, a zależności społeczne są tak skomplikowane, jak szkielet dwugłowego orła.
Herrgott Universum to więcej niż gazeta. To przewodnik po świecie, który nie istnieje – ale istnieć mógłby. Piszemy o wszystkim, co istotne i nieistotne, patrzymy na ręce władzy, ale i na ręce szewców, bo wiemy, że w tej monarchii każdy ma coś na sumieniu.
Piszemy o dekadencji w najróżniejszych przejawach i postaciach, bo mimo, iż Ziemia się kręci, to jednak Świat się stacza. Wystarczy więc stanąć obok i obserwować, szepcząc co chwilę do siebie z niedowierzaniem „Herrgott! Jaka piękna katastrofa”.
Jesteśmy dla inteligentów i anarchistów, a także dla każdego, kto czuje sentyment do oparów absurdu i czarnego humoru. Dla tych, którzy tęsknią za historiami, które w podręcznikach raczej się nie pojawią. A przede wszystkim dla tych, którym wciąż myli się Johann Strauss ojciec z Johannem Straussem synem.
Dzięki cudom techniki, publikujemy za pomocą nowoczesnych połączeń bezdrutowych. Łączymy się z czytelnikami w serwisach fototelegraficznych jak Instagram, oraz w towarzyskim almanachu, zwanym z angielska Facebookiem. Zapraszamy do śledzenia.
Najważniejszym adresem pozostają jednak niniejsze szpalty, dostępne w Waszych przeglądnikach elektrycznych pod adresem herrgott.pl.
Redakcja
Ignacy Herrgott
Dekadent, który ma wszystko w dupie, ale poukładane. Redaktor rodem z Krakowa. Wielbiciel krótkich form literackich. Cierpi na terrafobię, czyli strach przed postawieniem stopy na ulicznym bruku. Biega po dachach, balansując na drutach elektrycznych i telefonicznych, wsadza nos w nieswoje sprawy. Wysoki jak podatki w Galicji.
Margit Panyola
Femme fatale, anarchistka i jedyna osoba, która wróciła cało z pewnej afrykańskiej eskapady. Po prostu zrobiła się na bóstwo i ludożercy padli przed nią na kolana.
Hipolit Świnka-Niedołóż
Hrabia, erotoman, Polak i kosmopolita. Z tych Niedołożów? Niekoniecznie, ale na pewno z tych Świnek.
Telefus Korbel
Wynalazca takich cudów jak podwodna łódź wiosłowa i ringcopter (śmigłowiec noszony na palcu). Prowadzi naszą Manufakturę Przedmiotów Wytwarzanych na Zamówienie.
Johann von Fleisch
Major o uśmiechu szerokim jak most przerzucony nad Dunajem i uzębieniu tak nierównym jak prawa narodów w monarchii. Wielbiciel i smakosz mięsa armatniego.
Matthias Winkler
Inspektor policji, który ma swoje unikalne metody śledcze. Czytanie kryminałów zawsze zaczyna od ostatniej strony, przez to jako pierwszy wie, kto jest mordercą.
Witajcie w naszej cesarsko-królewskiej bajce
Gdziekolwiek jesteście, drodzy Czytelnicy — w Bohemii, Dalmacji, Tyrolu, Transylwanii, czy w Galicji — mamy dwa Was najważniejsze doniesienia z naszej najukochańszej Cesarsko-Królewskiej Monarchii.
Zapraszamy jak najczęściej!
Niech połączy nas dystans… do siebie.